Ciesze sie, ze znalazlam to forum, ale pisac nie jest latwo...
Tak naprawde nie wiem od czego zaczac... Jest to moj pierwszy post.
Odszedl czlowiek, ktorego tak bardzo kochalam. Bylismy razem dwa lata. Na poczatku nic nie wiedzialam o jego chorobie. Byl cudowny taki inny, taki jak mozna sobie tylko wymarzyc, dobry, czuly, wyrozumialy, delikatny, madry. Byl moja miloscia, miloscia mojego zycia.
Mielismy swoje plany, marzenia, chcielismy byc razem. Cieszylismy sie kazda nasza chwila.
Po jakims czasie widzialam, ze zle sie z nim dzieje, oddalal sie, stawal sie taki inny, nie wiedzialam o co chodzi, oskarzal mie, sama nie wiedzialam o co? Pozniej byly przykre slowa, az nagle zamilkl. Odezwala sie choroba, psychoza, przypuszczam, ze byl nawet w szpitalu, mial rozne urojenia. Od roku nie odzywa sie wcale, zero kontaktu. Nie wiem nic o nim, milczy, odszedl.Tesknie do bolu. Kazdego dnia jest moja ostatnia mysla przed snem i pierwsza po przebudzeniu.
Widze, ze tak sobie pomagacie wzajemnie, wymieniacie sie doswiadczeniem, piekne.
Prosze o pomoc, jak to jest w tej chorobie? Czy On jeszcze wroci?? Ile ten stan moze trwac ??
Ciagle czekam... Bardzo Go kocham!