Postautor: janane » pt sty 10, 2014 8:16 pm
dziś już piszę bez znaku zapytania, bo wiem że nie dam rady
Mój syn ma schizofrenię paranoidalną, wg. której to my, rodzice znęcamy się nad nim i zmarnowaliśmy mu życie,
syn reaguje coraz gorzej, chociaż leczy się od ponad dwóch lat. Jest duży i silny, gdy jest zły (codziennie), to rzuca przedmiotami, również ostrymi, wali w ściany i przezwiska (szmata i ścierwo to jego ulubione), obwinia nas o wszystko, że zawsze chcieliśmy się go pozbyć, że go nigdy nie kochaliśmy, że wszystkie awantury prowokujemy my - nawet gdy w tym czasie nie ruszamy się z kanapy i czasem nawet nie mówimy żadnego słowa. Żyjemy w strachu, boimy się go, uciekam z córką na ławkę pod blokiem, żeby oszczędzić jej choć trochę tych wrzasków. W chwilach bez awantur jest euforycznie podniecony, chodzi, skacze, spiewa, powtarza jakieś cytaty filmów (nie mam pojęcia czego to i tak nie jest wazne), jeśli próbujemy nie zwracać na niego uwagi to dotyka, klepie a na koniec i tak robi awanturę, że nigdy z nim nie chcemy rozmawiać.
Każdemu lekarzowi, z którym rozmawiam zawsze mówię, że oszczędzające leczenie które mu zastosowano jest skuteczne ale nie wystarczające, bo on czuje się zawsze dobrze, mówi, że lubi swoją chorobę; ale sytuacja wygląda tak, że to reszta rodziny choruje na jego schizofrenię. Żyjemy w ciągłym strachu, sterroryzowani przez niego. Teraz trafił kolejny raz do szpitala. Był jesienią lekarze uznali, że w szpitalu zachowywał się dobrze i go wypisali po dwóch tygodniach. Wrócił do domu i wszystko było po dawnemu. (córka powiedziała wtedy, że albo on umrze, albo ona się zabije) - lekarz nawet z nami nie porozmawiał, nam też nie udało się skontaktować. A jak w końcu w dniu wypisu udało mi się poinformować p. ordynator o sytuacji domowej to napisała do Centrum Pomocy Rodzinie, a panie przyszły i powiedziały, że gdyby to mąż znęcał się nad nami to by pomogły ale w tej sytuacji to nie mają możliwości. Teraz po tygodniu pobytu syn powiedział, że zamierzają go szybko wypisać,
tylko mu zrobią "badania pediatryczne". Poczułam strach taki prawdziwy, który dezorientuje. Co mam zrobić? Czekać aż córka wyskoczy przez okno, czy otruć syna, pewnie telewizja się zainteresuje, jak kiedyś rzucony przez moje chore dziecko nóż zabije mojego męża. Co ja mogę z tym zrobić?