Postautor: Odlegly » ndz lut 19, 2012 4:59 pm
Witaj zmartwiony.
Ja tez mialem trudne dojrzewanie i podobnie jak twoj syn przebywalem duzo w dziwnym towarzystwie. Co wiazalo sie z zazywaniem roznych uzywek oraz marihuany.
Tez bylem ciezarem i zmartwieniem dla moich rodzicow.
Za moich mlodzienczych czasow byl to raczej margines, teraz niestety takie zachowania staja sie coraz bardziej powszechne. Jednak nie wiazal bym tego tak znaczaco z zaburzeniami psychicznymi. Moze po prostu syn jest czesto czyms odurzony. To nie jest tak latwo rozpoznac. Ja palilem maryche latami a rodzice niczego nie wykryli.
Wizyta u psychologa moze byc pomocna.
Niestety w przypadku mojego syna nie byla. W mlodosci byl badany przez 2 psychologow (szkolny i kuzynka) ale zaden nie odkryl zblizajacej sie schizofrenii.
Powiem tak.
Wspaniale jest to ze troszczysz sie o syna i nie pozostawiles go samemu sobie. Ma chlopak jakis problem i to wlasnie Ty najszybciej go odkryjesz.
Nie koncentruj swojej uwagi na jego wrogim nastawieniu. To taki zewnetrzny sygnal ze cos nie jest tak.
Mimo ze wydaje sie skierowane przeciwko tobie to nieprawda. To jest bunt przeciw calemu Swiatu, jego porzadkowi, trudnosci w zaakceptowaniu rzeczywistosci, szukania drogi dla siebie.
To zabrzmi troche smiesznie a zarazem tragicznie, ale Ty jestes najblizsza osoba ktora mu ten system symbolizuje. Tez tak mialem. Nawet pisalem wtedy o tym piosenki. sic!
A ta para znajomych to pewnie tez podobna "mlodziez bez odpowiedzi".
Syn napewno bardzo przezywa wypadek o ktorym wspomniales. Pewnie z jednej strony ma wyrzuty sumienia a z drugiej boi sie konsekwencji. Przeciez sprawa jest jeszcze nie wyjasniona.
I ta niepewnosc jest druzgocaca. Zwlaszcza dla kogos tak mlodego jak twoj syn. Mysle ze to jest zrodlem problemu. Syn probuje to zagluszyc. ( Bylem jako 19-latek aresztowany przez pol roku, to wiem o czy mowie) Moim zdaniem niestety przyjdzie wam obu jedynie poczekac na wyjasnienie calej sprawy.
Ja sobie w takich trudnych chwilach zawsze wyobrazalem rozne mozliwe scenariusze zdarzen ( czasami bardzo trudne i bolesne) . Pozwalalem sobie rozpatrzyc kazda mozliwosc od poczatku do konca. To strach przed nieznanym jest najgorszy.
Wszystko w mysl zasady: Jak sie boisz to poznaj jak najdokladniej to co cie moze spotkac.
Okaze sie wtedy ze [u]strach ma wielkie oczy[/u]. I jak juz rozpatrzylem te mozliwosci to latwiej mi bylo pogodzic sie z tym, ze zycie niestety nie potoczy sie tak jakbym sobie tego zyczyl.
To bylo skutkiem "piwa ktore sam nawarzylem" i konsekwencje sa nieuniknione.
To jest w moim rozumieniu [b]odpowiedzialnosc[/b].
Zawsze na koniec zadawalem sobie pytanie czy sie po najgorszej opcji podniose. I zawsze wychodzilo mi ze TAK!
Nie boj sie, przemysl wszystkie mozliwosci i przeanalizuj je na spokojnie. Zyskasz rownowage psychiczna, wewnetrzny spokoj i bedzie mogl latwiej otworzyc sie na problemy twojego syna. Jak utrzymasz ten stan ducha odpowiednio dlugo to syn sie sam zwroci do ciebie o pomoc w jego problemach.
Sprobuj widziec go jak kiedys gdy byl malym chlopczykiem, bez zlosci, bez nerwow. Badz szczery w stosunku do niego. Pamietaj ze dla niego, chocby mial 40-lat zawsze bedziesz jego ulubionym Tata. Nie naciskaj ale miej oczy szeroko otwarte i badz gotow na szczera rozmowe, ktora moze wydarzyc sie z nienacka. Dasz rade. Cierpliwosci.
Mój pierwszy(nieco za długi)post opisujący historię mojego syna napisałem w dziale - KTO POMOŻE - w wątku ŚWIERZAK POZDRAWIA. Umiesciłem w nim moment ujawnienia się choroby. Nie zauważyliśmy wcześniej jej obecności w naszym życiu. Zdarza się.