Co to jest za objaw, że mam bałagan w oczach, pokrzywioną mimikę i wrażenie, że każdy to widzi. Jestem zdiagnozowany jako border albo zaburzenia osobowości BNO (bliżej nieokreślone). Sam o sobie myślę zaś, że jestem schizofrenikiem. Teraz pracuję, nie mogę sobie pozwolić na niepracowanie i tu pojawia się problem - mam wrażenie, że po prostu po mnie widać, że nie halo. Zamiast uśmiechu pojawia się jakiś krańcowo dwoisty grymas. Nie mam również tematów do pogadania z ludźmi - czuję pustkę w głowie. Choć myślę o sobie jako o schizofreniku, to nigdy nie nazwałbym moich doznań "głosami", a co najwyżej własnymi myślami, paranoją. Psychozę przeszedłem już niejedną i teraz znowu boję się, że mi wróci. Doznania mam od wrażenia, że swoją wolą wpłynę na serce i zejdę na zawał, albo ten cholerny bałagan w oczach, na ryju. Co sądzicie? Czy to odsłonięcie myśli? Wszak nie wypisuję wyssanych z palca banialuków; obecna nauka odkryła już w mózgu tzw. neurony lustrzane, będące niezbędne do komunikacji niewerbalnej; chyba oczywistość piszę, że komunikacja niewerbalna istnieje. Nie wierzę w telepatię, nie nazywam swoich najbardziej przykrych myśli "głosami", a mam bardzo myśli samobójcze i odczuwam jak gdyby efekt odsłonięcia myśli. Co sądzicie?
Biorę olanzapinę 30 mg/doba, sertralinę 200 mg/doba, depakine chrono 1000 mg/doba i leki jakby nie działają. Nie potrafię funkcjonować wśród ludzi