Postautor: kotek » śr sie 26, 2020 7:17 pm
Rozpoznanie schizofrenii miałem przez kilka tygodni w pierwszej połowie 2016 r., wcześniej (od 2015 r.) i potem miałem diagnozę zaburzeń schizotypowych, zespołu Aspergera, zwykle także OCD.
Udało mi się przepracować kilka miesięcy przy roznoszeniu ulotek.
Najpierw przez osiem dni po około godzinie na dobę, na czarno, akurat po tym, jak przestało obowiązywać moje pierwsze orzeczenie o niepełnosprawności, na którym we wskazaniach dotyczących odpowiedniego zatrudnienia było napisane po prostu "niezdolny do pracy". Mimo tego, że nie było umowy, pracodawca był w porządku. Pracę tę znalazłem dzięki wizytom w stowarzyszeniu pomagającym osobom niepełnosprawnym, gdzie miałem rozmowy, konsultacje z pośrednikiem pracy, na których przeglądaliśmy oferty pracy. W domu ofert nie przeglądałem. To było w trzecim kwartale 2017 roku.
Potem znalazłem pracę związaną z ulotkami z umową o pracę, za minimalną krajową. Dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności. Miałem stopień umiarkowany, symbol 02-P. Pracodawca był także w porządku. Najpierw pracowałem nieco (29 dni) w drugiej połowie 2017 roku, potem (w tej samej firmie) od lipca 2018 do 11 stycznia 2019. Głównie na pełen etat (7 godzin). Podczas pracy miałem mnóstwo natręctw związanych z przysięganiem, przez nie wykonywałem kompulsje (ruchowe), "tańcowałem" - dużo tego było. Zdarzało się (rzadko, ale jednak), że za wykonywanie mojej pracy pogrożono mi wezwaniem policji, raz powiedziano do mnie "spadaj". Praca była zależna od pogody, deszcz, wiatr, upał, mróz potrafiły naprawdę w niej przeszkadzać. Najtrudniejszy w tej pracy był chyba dojazd, i to z dość ciężkim "narzędziem pracy", które trzeba było wozić po autobusach, pociągach, tramwajach, wnosić po schodach (naprawdę niewygodne). Zarobiłem razem może około 10000 zł w tej pracy przez około siedem miesięcy.
Innej niż ulotki pracy zawodowej nie miałem (mam prawie 29 lat). Bez pracy jestem od ponad 19 miesięcy. Nie chcieli mnie do sprzątania czy ochrony. Nie wiem, czy na sprzątaniu, w ochronie czy w recepcji bym sobie poradził. Ale z ulotkami sobie poradziłem - wystarczyło przyjechać na miejsce i "stać", wręczając przechodzącym ulotki. Można było myśleć w zasadzie o wszystkim, o czym się chciało, podczas tej pracy. Nie było żadnych współpracowników. Wykonywało się pracę zupełnie samemu. Bardzo banalna praca.