Postautor: cezary123 » śr maja 18, 2022 5:21 pm
[quote="Chłopiec Papuśny" post_id=668602 time=1652869735 user_id=8200]
Przecież jesteś katolikiem. U ciebie opętanie to w pierwszej kolejności.
[/quote]
Możliwe. Zainteresuję się jednak najpierw skąd w katolicyzmie wzięło się w ogóle pojęcie opętania i z jakich źródeł myśli filozoficznej starożytnej korzystali przy tym. Pewnie Arystoteles :)
Później trochę pomoże mi książka:
Jakub Bohuszewicz
"OD OPĘTANIA
DO RYTUAŁU
Pojęcie i praktyka
transu
w kultach vodun
i katolicyzmie"
"Podważanie autentyczności doświadczenia („[...] kulty menad są tylko
pozorem,/ bo one Kypris czczą raczej niż Bakcha”2) przywodzi na myśl Fra-
zerowską teorię oszustwa i według Crapanzana świadczy o wyparciu istoty
transu, którą nie jest oszustwo, ale - przerażająca i fascynująca - możliwość
zatracenia się w „czymś całkowicie innym”3. Używając kategorii stosowa
nych przez Zygmunta Freuda, można powiedzieć, że trans jest doświadcze
niem znanym ludziom od dawna, a jednocześnie czymś, co uległo wypar
ciu4. Zderzenie tych dwóch czynników sprawia, że trans postrzegany jest
jako coś niesamowitego. Rozwijając tezę Freuda, można także powiedzieć, że
drastyczne opisy transu i naukowy obiektywizm w równym stopniu świad
czą o tłumieniu fascynacji zjawiskiem owładnięcia5.
Przeciwieństwem zachodniej postawy jest ujęcie dominujące w kultach
vodun6. Ich członkowie w odniesieniu do transu wyrażają obawy o utrzyma
nie psychicznej integralności, rzadko kiedy przechodzą one jednak w lęk.
Jak sądzę, powodem jest brak religijnej koncepcji podmiotu jako integralnej
całości odrębnej od otoczenia. Religijnym ideałem wydaje się tu - charak
terystyczna w ogóle dla kultów transowych - zgoda na rytuał powodujący
zniesienie granic międzyosobowych. Jednocześnie, w tak rozumianym rytua
le, działania poszczególnych osób jawią się jako wytwór emergentnej całości,
w której zanurzają się uczestnicy (por. rozdział 1). Mentalność Haitańczy-
ków ilustruje sytuacja opisana przez Alfreda Metraux. Zważywszy, że pod
czas transu „ja” ustępuje miejsca osobie ducha, owładnięty bez skrępowania
wyraża pragnienia i myśli, które normalnie zatrzymałby dla siebie. Z tego
powodu szczerość mediów wywołuje niekiedy konsternację do tego stopnia,
że „uczestnicy otwarcie wyrażają dezaprobatę i nakazują bogu, żeby się
zamknął”7. Na pewno takie podejście jest obce katolicyzmowi i Bachantkom.
Z wymienionych powodów zależało mi na zastąpieniu „opętania” neu
tralnym terminem. Precedensu dostarczyły prace Andrzeja Wiercińskiego,
który pojęcie possession - obecne od lat w zachodnim słowniku antropolo
gicznym - spolszczył jako „posesja”8. Wczesnym (1930) przykładem użycia
tego terminu w angielszczyźnie jest przekład niemieckiego dzieła Traugot-
ta Konstantina Oesterreicha Die Besessenheit9. Tłumacz angielski odróżnia
owładnięcie (possession) od owładnięcia demonicznego (demoniacal posses
sion), co stanowi kolejny argument za tym, by w niniejszej pracy przyjąć ten
właśnie termin - tym bardziej że w polszczyźnie dominuje termin „opęta
nie”, mocno nacechowany wspomnianą ambiwalencją.
Uwzględniając powyższe uwagi, termin „opętanie” odnoszę do katoli
ckiej koncepcji zawładnięcia ciałem przez demona. Analizując pozachrześ-
cijańskie systemy religijne oraz praktyki charyzmatyczne, piszę natomiast
o owładnięciu, transie lub stanie owładnięciowym, a także o stanie lub tran
sie posesywnym".
(...)
"Jak głosi hipoteza sformułowana na początku tego rozdziału, ruchy charyzmatyczne są próbą implementacji transu na gruncie katolicyzmu. Uważniejsza analiza pokazuje jednak, że zasadnicza funkcja transu jest w nim blokowana z uwagi na dysonans między doświadczeniem transu a nauką o wolnej woli.
Rytuał transowy kwestionuje sprawstwo, co staje się widoczne zwłaszcza
wtedy, gdy moc usytuowana na zewnątrz przenika do ciała jednostki. Następstwo obu doświadczeń widać w opisach Deren cytowanych w poprzednim rozdziale. Przypomnę jeden z nich:
Pozostają oddzieleni ciałami i swoimi istotami. Utkwione w ziemi oczy i niskie
przykucnięcie akcentuje w każdym z nich poczucie dostrojenia, wsłuchiwania się,
poruszania się wraz ze wspólnym dźwiękiem, słyszanym przez każdego z nich
osobno. Kiedy podążają za „breakiem”, przyjmują wyprostowaną postawę, która
powoli znowu obniży się ku ziemi, mogą stawać naprzeciwko siebie i nawzajem
odzwierciedlać swoje ruchy. [...] pary tancerzy nie powielają wzajemnych ruchów,
raczej są lustrami, które twarzą w twarz podwójnie odbijają jakąś niewidzialną
figurę, tańczącą pomiędzy nimi, znającą tylko rzeczywistość tych luster. [ . ] człowiek nie poddaje się ani tancerzom, ani bębniarzom, ale jakiemuś pulsowaniu,
którego autorytet przekracza wszystkie te stworzenia i w ten sposób je jednoczy.
Całość nie jest sumą części: my nie służymy sobie nawzajem, ale każdy służy czemuś innemu, czemuś, co obejmuje wszystkich119.
Doświadczenie transu, którego dotyczą wyróżnione fragmenty, polaryzuje religie omawiane w tej książce. Przyczyną katolickiej negacji transu jest
religijna koncepcja osoby, implicite zawarta w biblijnym opisie antropogenezy, czego próbuje dowieść Joseph Ratzinger:
Chrześcijańska wiara w Boga oznacza [...], że rzeczy jako pomyślane pochodzą od
stwórczej świadomości, stwórczej wolności, i że ta stwórcza świadomość, utrzymująca wszystko, wydała przedmiot swej myśli na wolność własnego samodzielnego
istnienia. [...] Podczas gdy idealizm [...] głosi, że wszystko, co rzeczywiste, jest
treścią jednej świadomości, to, według poglądu chrześcijańskiego, wszystko utrzymuje wolność stwórczą, która temu, co pomyślała, daje znowu wolność własnego
istnienia, tak że, z jednej strony, jest on bytem pomyślanym przez jedną świadomość, a z drugiej strony, jest prawdziwym, samodzielnym bytem120"[/i]
Z tego co na pierwszy rzut oka zrozumiałem, w katolicyzmie występuje nauka o odrębności i integralności naszej osoby, za to w kulturach gdzie występuje rytuał transu, opętania, nasza osoba zlewa się z innymi, ze środowiskiem, Wszechświatem, w coś wspólnego, w jedną świadomość, nadjednostkową, którą mogą kierować wspólne inne siły. Stąd już blisko do koncepcji ponadjednostkowej świadomości zła lub bezosobowej powszechnej siły, która oddziałuje na ludzi, nie zwracając uwagi na odrębność ich świadomości i istot.