Po przeczytaniu wstępu książki zadałam sobie pytanie, czy Bóg naprawdę jest taki, że dopuszcza pierwotne zranienie na osobach , które nie zawiniły w niczym. Przecież to się najczęściej dzieje w dzieciństwie. Tak, ja też miałam takie zranienie, było mi podane z miłością więc go nie rozpoznałam., Osoba która była narzędziem szatana budziła we mnie współczucie i odwzajemnioną miłość. Więc zapytałam dzisiaj, czy naprawdę Bóg do tego dopuszcza ?. Akurat mam gorsze samopoczucie, więc drugie moje pytanie zabrzmiało ,,czy widzę rzeczywistość taką jaka jest naprawdę ?''
To pytanie to druga część moich rozważań po przeczytaniu wstępu, kilku kartek książki.
Czy też oprócz rozczarowania Bogiem wszystko co postrzegam jest iluzją.? Bo przecież prawdą jest że jestem wyalienowana, stwarzam pozory bycia częścią grupy, ale na przykładzie wycieczki z mojego zakładu pracy, gdy dyrektor przydzielił mi z wiadomych sobie powodów osobny jednoosobowy pokój to ja tam wcześnie wieczorami opuszczałam moich kolegów i koleżanki i szłam spać. A doświadczenie to było jakbym była w jakiejś pięknej przestrzeni. Bezpiecznej.
Książka nie jest napisana -czuję- po to abym straciła wiarę, ale abym w wyniku procesu dość skoncentrowanego dojrzewała do świadomości czym tak naprawdę jest choroba.