Postautor: cezary123 » pn kwie 06, 2020 12:24 pm
[b]"W osobie Chrystusa Bóg ukazał nie tylko upadek ludzkich istot, ale również swój plan dla ich zbawienia[/b] (por. J 3,17). Inkarnacja jest najwyższym i najdoskonalszym Bożym aktem miłosierdzia, przez który obdarzył ludzkie istoty darem odkupiającej miłości i łaski (por. Ef 2,4–5), tak że mogą oni być odrodzeni przez wiarę (por. 1 J 4,16). Dokonuje się zatem indywidualne spotkanie w Chrystusie – zbawiającej prawdzie, która była za czasów Sokratesa nieznana i niepoznawalna. Objawienie kreuje przeto możliwość uznania przez pojedynczego swojej grzeszności[42], a więc uznania, „że jest on nieprawdą, i to z własnej winy”[43]. W człowieku rodzi się wprawdzie chęć wykupienia siebie, ale [b]tylko Bóg może dokonać zadowalającej pokuty, uwieńczonej w ofierze Chrystusa. Boga-człowieka, który przyszedł, by cierpieć, i którego cierpienie powołuje do egzystencji[/b][44]. Zadaniem wiary jest przeto, aby pojedynczy wierzył, iż będzie zbawiony, przez ten niezasłużony akt Bożej miłości. Boga, który jest miłością, Zbawicielem i Pokutnikiem[45]. W wierze zatem człowiek napotyka absolutny paradoks.
(...)
Chrześcijańskie objawienie reprezentuje radykalnie nowy punkt wyjścia dla ludzkiego rozumienia siebie i Boga. Negatywnie, jest to zamierzone pouczenie, iż ludzkie istoty są pozbawione najwyższej prawdy, że wszystkie ludzkie punkty widzenia są niedostateczne (niewspółmierne) i powinny być skorygowane wraz z odwołaniem się do transcendentnej perspektywy[61]. Pozytywnie, jest to zamierzone obdarowanie ludzkich istot warunkiem potrzebnym do osiągnięcia najwyższej prawdy.[b] Istoty ludzkie nie wiedzą, że są pozbawione najwyższej prawdy wcześniej, aż do momentu zakomunikowania im tegoż faktu w objawieniu. Bóg objawia siebie w kształcie pojedynczego ludzkiego bytu, który jest całkowicie nieodróżnialny od innych ludzkich bytów. Jakkolwiek fakt, iż ten pojedynczy człowiek jest również Bogiem, jest czymś, co dalece przekracza możliwości ludzkiego poznania. Sam jeden Bóg i sam jeden człowiek, nie są czymś paradoksalnym, ową paradoksalność stwarza dopiero ich unia[62[/b]]. Kierkegaard przedstawia ten problem następująco: „Ten człowiek jest zarazem tym Bogiem. Skąd o tym wiem? Ba, wiedzieć tego nie mogę; gdyż wtedy musiałbym znać tego Boga i to, co różne; a tego, co absolutnie różne, nie znam, gdyż rozum zrównał tę odmienność z tym, od czego się ona różni. Tym sposobem ten Bóg stał się najokropniejszym oszustem, przez to, że rozum oszukał sam siebie. Rozum przybliżył tego Boga, jak tylko potrafił i podobnie oddalił Go, jak tylko mógł”[63]. „Ale to [nieznane] jest tak absolutnie różne, że nie ma dlań żadnego miana i możliwości określenia go [tego, co absolutnie różne]. Określone jako absolutnie różne tylko wydaje się możliwe do ujawnienia; ale tak nie jest; albowiem absolutnej różności rozum nawet nie może pomyśleć”[64].
Spotykamy się tutaj z absolutnym paradoksem[b]: Bóg uczynił siebie całkowicie podobnym do mnie, tak, iż mogę go zrozumieć, kiedy chwilę potem zdradza, że jestem mu absolutnie niepodobny, by ostatecznie pomóc mi, stać się dokładnie jemu podobnym[[/b]65]. Rodzi się jednak pytanie, w jaki sposób nastąpić może owa aproksymacja ku Bogu, jak może się to dokonać, skoro ten Jedyny ujawnia się jako zwykła ludzka istota[66]"
http://www.nowakrytyka.pl/pl/artykuly/Nk_on-line/?id=516/Soren__Kierkegaard__%E2%80%93_nadracjonalny__paradoks__wiary_
Niech najpierw Stwórca przeprosi nieszczęsne zwierzęta, które mu zamiast Chrystusa składano w ofierze przez tysiące lat. A później pogadamy o wcieleniu Absolutu w niższe byty. :angelic-cyan: